Miyajima

Świątynie, jelenie i piękne widoki

7/10/2022

   Jednym z najważniejszych powodów dla których chciałem odwiedzić Hiroshimę, nie było miasto samo w sobie, a mała wysepka w jego pobliżu. Itsukushima, nazywana też Mijajimą, jest bardzo popularnym wśród turystów miejscem poprzez połączenie wielu niezwykłych cech. Wyspa leży w morzu wewnętrznym Seto, i jest domem dla słynnej świątyni Itsukushima z wielkim „unoszącym się na wodzie” tori (bramą). Co jest jeszcze lepsze, wyspa posiada własny szczyt górski, z którego rozciąga się zapierający dech w piersiach widok. Jest również znana z sporej populacji jeleni.

 

   

Zwiedzanie wyspy jest popularne, dlatego bez zdziwienia zauważyłem że prom jest wypełniony po brzegi. Wiele osób zajęło miejsca siedzące, jednak ponieważ podróż trwa tylko kilka minut, tak naprawdę najlepiej jest stać przy barierce, tak aby móc podziwiać krajobraz. Jeszcze parę lat temu, było by to miejsce o tyle dobrze, że można by łatwo wykonać dobre zdjęcie pływającego tori, jednak obecnie brama znajduje się w remoncie, i jedyne co było widać to rusztowanie za którym ukryty został zabytek. Mimo wszystko, brak możliwości obejrzenia tego obiektu nie psuje wrażenia. Mijajima jest pięknym miejscem. Już parę metrów po wyjściu z terminala promów można zauważyć długą, piaszczystą plażę. Idąc w stronę świątyni mija się różnego rodzaju sklepiki i restauracje. Zaraz przed ulicą biegnącą wzdłuż plaży znalazłem tabliczkę ostrzegającą, że jelenie mieszkające na wyspie są dzikimi zwierzętami. Tak więc - nie należy ich karmić, nie podchodzić zbyt blisko, nie naprzykrzać im się, co najwyżej można zrobić zdjęcie z paru metrów. Jednak dosyć szybko przekonałem się że ten opis jest hmm... bardziej respektowany przez ludzi niż przez zwierzęta (może nie potrafią czytać ;> ). Jelonki chodzą swobodnie między ludźmi, zupełnie nie przejmując się turystami. Są tak wszędobylskie, że w niektórych budynkach problemem jest to że próbują dostać się do środka (można to w szczególności zauważyć w restauracjach). Jelenie najbardziej zainteresowane są jedzeniem - do tego stopnia że próbują sięgać po przekąski trzymane przez turystów. Być może to jest źródłem wspomnianego wcześniej znaku. Być może nieodpowiednie zachowanie odwiedzających nauczyło je że ludzie zazwyczaj mają przy sobie pyszne i łatwo dostępne smakołyki. Jak by nie patrzeć, te zwierzęta są wielką atrakcją wyspy, i praktycznie każdy próbuje sobie zrobić z nimi zdjęcie, co jest naprawdę łatwe zważywszy na całkowitą obojętność jeleni wobec fotografowania a duże zainteresowanie jedzeniem.

Dostanie się na wyspę było w teorii bardzo proste, wystarczyło dojechać na dworzec, i przejechać pociągiem podmiejskim aż do stacji promów. Mimo to, udało mi się całą trasę skomplikować, gdy po wyjściu z hotelu zapomniałem że w Japonii panuje ruch lewostronny, i podszedłem do przystanku autobusowego po niewłaściwej stronie ulicy. Dopiero jadąc autobusem zorientowałem się że zamiast zbliżać się, tylko się od dworca oddalam... Szybko wysiadłem na kolejnym przystanku, i podbiegłem żeby złapać tym razem właściwy autobus. Tym razem mi się udało, jednak to nie był koniec pomyłek tego dnia. Kiedy w końcu jechałem koleją, wysiadłem jeden przystanek za wcześnie. Cóż, niedosłyszałem informacji i zamiast „Następny przystanek...” zrozumiałem „Ten przystanek...”. Tak więc potrwało to dużo dłużej niż zakładałem, jednak w końcu znalazłem się na przystani. Obecnie, dostać się na wyspę można dwoma liniami promów - tak na prawdę nie ma żadnej różnicy którą się wybierze, po za metodą płatności. Ja wybrałem linię obsługiwaną przez JR - koleje państwowe, głównie z tego względu że nie musiałem kupować osobnego biletu, tylko mogłem wykorzystać moją kartę PASMO.

Wracając do samej wyspy. Główna świątynia, która posiada tą samą nazwę co wyspa, jest bardzo ciekawym obiektem. Zbudowana jest na wybrzeżu, w specjalny sposób, dzięki któremu opiera się ona przypływom i odpływom. Podczas podnoszenia się poziomu wody nie zostaje zatopiona - część tarasów po prostu zaczyna się unosić na wodzie. Jej najbardziej charakterystycznym punktem jest czerwone tori, o którym napisałem już wcześniej. Pozostała część świątyni również jest pokryta tym charakterystycznym czerwonym kolorem. Jednak budynek który teraz opisuję nie jest jedynym obiektem świątynnym. Zaraz obok możemy natknąć się na pięciopiętrową pagodę Toyokuni, oraz świątynię shintoistyczną Senjokaku. Ten drugi obiekt można zwiedzać wewnątrz. Na pierwszy rzut oka wydawał się nieszczególny - wnętrze w zasadzie jest puste. Ponieważ świątynia ta w zasadzie nie ma ścian, panuje w niej przyjemny przewiew, można również będąc w niej zobaczyć ładną panoramę okolicy. Jednak to co chyba jest najciekawsze, to różnego rodzaju malowidła oraz tablice wotywne, które zostały umieszczone na suficie. W zasadzie jeśli miałbym się skupić na samym oglądaniu świątyń to moja wycieczka skończyła by się dość szybko. Jednak, to co jak dla mnie najważniejsze - będąc tutaj można wspiąć się na niewielki szczyt, górę Misen ( ~535 m n.p.m). W zasadzie to można również tam wjechać kolejką, jednak wydaje mi się to zupełnie bez sensu. Po co wjeżdżać, skoro idąc można podziwiać naprawdę piękne widoki?

    Ku mojemu zdziwieniu, sporo ludzi decydowało się skorzystać z kolejki linowej. Było ich na tyle, że osoby, które chciały z niej skorzystać, musiały dokonać wcześniejszej rezerwacji. Podejście na górę jest dość łagodne przez praktycznie całą trasę. Co jest bardzo ważne, wchodząc należy zwracać szczególną uwagę na to gdzie stąpamy gdyż na wyspie żyją jadowite węże! O ile widoki w trakcie wchodzenia był ładne, dopiero to co zobaczyłem na szczycie, całkowicie mnie zachwyciło. Z góry roztacza się widok na sporą część morza wewnętrznego i jego licznych wysepek. Prawdę powiedziawszy, kiedy tam się tylko dostałem - nie chciałem schodzić w dół. Sam nie wiem ile czasu spędziłem na szczycie, jednak przyszedł moment w którym musiałem zejść z powrotem na dół. Po drodze, zauważyłem że jeden z jelonków również wspięła się na szczyt i oczywiście wzbudził natychmiast furorę wśród ludzi.

   W drodze powrotnej kupiłem Ramune. Co to takiego? Po prostu woda sodowa która jest znana z bardzo oryginalnej butelki. Nie posiada ona zwykłego zamknięcia na kapsel czy zakrętkę. Jest zabezpieczona szklaną kulką, którą należy, przy pomocy specjalnego otwieracza mocno wbić do środka. W teorii jest to bardzo łatwe, jednak w pierwszej chwili nie potrafiłem dojść do tego jak się to robi. Niestety próba wciśnięcia kulki kciukiem nie dawała żadnego skutku. Po paru próbach, kiedy w końcu zorientowałem się jak się to robi, mogłem cieszyć się napojem. Koncept tej butelki jest bardzo ciekawy, jednak są z nią związane pewne niedogodności. Po pierwsze - jeśli otworzy się butelkę nieumiejętnie, gazowany napój wystrzeli i nas ochlapie. Po drugie - na Itsukushimie tak samo jak w pozostałej części Japonii jest bardzo mało koszy na śmieci. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli otworzymy butelkę w niewłaściwym miejscu, to musimy się liczyć z tym, że przez długi czas będziemy ją nieść ze sobą. Ja nie pomyślałem i otwarłem moje Ramune podczas schodzenia z góry. Przez resztę drogi w dół, szedłem z podzwaniającą butelką... Jedyny kosz na szkło jaki znalazłem, już na dole, mieścił się w centrum informacji turystycznej.

   Po wspinaczce w dwie strony, zacząłem powoli odczuwać głód. Na szczęście, na Miyajimie wybór jest ogromny. Od pełnoprawnych restauracji, aż po malutkie, rozkładane stoiska. Można natrafić na wszystko. Ramen, takoyaki, ostrygi, grillowane kałamarnice, szaszłyki z kurczaka... Jedynym problemem są tłumy ludzi, przez co czasami trzeba zaczekać na swoją kolej. Wyspa jest znana również z ciasteczek w kształcie liści klonowych, o których pisałem przy okazji Hiroshimy - Momiji Manju. Ponoć zostały wynalezione właśnie na tej wyspie. Oczywiście miejscowi zachwalają jest, mówiąc że na Miyajimie smakują najlepiej. Może to prawda, a może ja byłem wyjątkowo głodny. Wyspa posiada również muzeum mieszczące się w zachowanym starym domu pewnego kupca. Bilet wstępu jest niedrogi a wystawa niezła - fajnie jest zobaczyć tradycyjny dom od środka. Miyajima posiada również swoje oceanarium oraz ogród botaniczny! Oczywiście znajduje się tam dużo więcej punktów widokowych niż ten na szczycie góry Misen, i na dobrą sprawę, aby je wszystkie obejrzeć jeden dzień mógłby nie wystarczyć. Jednak, to nie problem gdyż na wyspie są również hotele. Ja niestety nie zostałem w tym pięknym miejscu na dłużej. Kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem, ruszyłem w stronę promów.

   Itsukushima jest miejscem które polecam każdemu. Piękno tego miejsca było doceniane przez wieki. W 1643 roku miejsce to zostało uznane przez uczonego Hayashi Gaho za jeden z „trzech pejzaży Japonii” (日本三景, Nihon Sankei). Na pewno będąc w okolicy Hiroshimy, nie można odpuścić sobie wyprawy na tę wyspę. Na dzisiaj to już tyle, zapraszam ponownie, przy okazji kolejnych wpisów!

A na koniec jeszcze parę fotek...