Nagoya

Trzecie największe miasto w Japonii

8/7/2022

   Dni wolne - święta państwowe - to najgorszy czas na podróż w Japonii. A to dlatego że branie długich urlopów wciąż z jakiegoś powodu nie jest popularne. Wszyscy starają się wykorzystać „przymusowe” wolne i wtedy wsiadają w pociągi i samochody, aby zwiedzać kraj. Efekt jest taki że miejsca w hotelach znikają bardzo szybko, a pociągi stają się całkowicie zatłoczone. Dlatego też podczas moich odwiedzin w Nagoya, byłem bardzo mile zaskoczony. Nie dość że miejsc w hotelach było wciąż bardzo dużo, to w dodatku mogłem zarezerwować pokój bardzo blisko dworca za naprawdę rozsądne pieniądze. Pomimo tego że Nagoya jest naprawdę wielkim miastem (trzecim co do wielkości w Japonii), odniosłem wrażenie że nie jest miejscowością typowo turystyczną. Prawdę powiedziawszy, tak jak w przypadku paru innych wyjazdów, pojechałem tam nie zupełnie wiedząc czego się spodziewać oraz co mogę na miejscu zobaczyć.

Miasto powitało mnie ulewnym deszczem, i chcąc nie chcąc, zaraz po wyjściu z hali dworca, musiałem się gdzieś schronić. Ponieważ deszcz miał trwać przez kolejne dwie godziny, zamiast zaczekać, ruszyłem powoli w stronę hotelu. Całe szczęście, przy dworcu znajduje się galeria handlowa, której długi podziemny korytarz prowadził prosto w stronę mojego noclegu. W hotelu niestety musiałem trochę już poczekać - jakoś tak wyszło że przyjechałem na miejsce za wcześnie. Na szczęście kiedy tylko ustał nieco deszcz, mogłem się przejść. Nagoya zrobiła na mnie dobre pierwsze wrażenie, oraz pogłębiła uczucie że raczej nie jest to miasto popularne, gdyż ulice były w miarę puste. Dość szybko natrafiłem na bardzo wąski lecz podłużny park w centrum miasta. Nawet się nie zdziwiłem gdy zobaczyłem dobrze mi znaną konstrukcję - wieżę podobną do tych w Tokyo i Sapporo. Na tym etapie chyba was też nie powinno dziwić że od razu skorzystałem i wjechałem na górę. Wieża w Nagoya nazywa się Chubu Electric Power MIRAI Tower co jest szczególnie długą nazwą, która obejmuje nazwę przedsiębiorstwa energetycznego z którym właściciel wieży podjął współpracę. Jak łato się też domyśleć, pierwotnym celem tego obiektu było nadawanie telewizji. Będąc na szczycie dostrzegłem trochę dziwny obiekt, który wygląda trochę jak sadzawka albo fontanna, a jednocześnie kojarzy się ze statkiem. Jest to Spaceship Aqua - taras obserwacyjny. Natomiast pod samą wieżą znajdował się inny, nietypowy obiekt. Fontanna która zamiast wody... rozpylała gęsty, snujący się dym. Kolejnym, równie często spotykaną konstrukcją jest koło młyńskie. Widok tego typu atrakcji w środku miasta zawsze mnie dziwi. Resztę wieczoru w Nagoya dosyć miło spędziłem, miałem to szczęście że akurat w parku odbywał się festiwal piw belgijskich! Tego typu wydarzenia powoli zyskują coraz większą popularność w Japonii, dzięki czemu przynajmniej europejskiego piwa mi tutaj nie brakuje...

Nastał kolejny dzień, a ja mogłem pójść zwiedzać. Co takiego ciekawego znajduje się w Nagoya? Pomimo moich wcześniejszych odczuć jest tutaj parę miejsc, chociaż nie wszystkie są położone w dogodnym miejscu. Tego dnia postanowiłem rozpocząć zwiedzanie od kolejnego już zamku, a w zasadzie jego rekonstrukcji. Podobnie jak wiele innych zamków, również ten spłonął podczas wojny, a stojąca na jego miejscu replika jest wykonana nie z tradycyjnych materiałów a z betonu. Mimo to, zwiedzających nie brakowało. Co więcej w trakcie mojego pobytu na miejscu odbywał się jakiś mini-festiwal dzięki czemu miałem okazję spróbować różnych rodzajów festiwalowego jedzenia! Oznacza to między innymi yakitori czyli szaszłyki ze smażonego kurczaka ale były też pieczone ziemniaki, stoiska z zieloną herbatą oraz tradycyjnymi słodyczami - ciastkami mochi. Jeśli o sam zamek chodzi, to po zobaczeniu poprzednich, tak naprawdę nie należy spodziewać się niczego nowego. Jednym plusem tego, że wnętrza zdobią repliki a nie oryginały malowideł jest to, że można robić im zdjęcia, co i zresztą wszyscy zwiedzający chętnie robili.

Dużo ciekawszym w moim odczuciu miejscem jest muzeum sztuki Tokugawa - czyli rodu który zapoczątkował shogunat. Wystawa wewnątrz jest oczywiście w znacznej mierze wypełniona eksponatami które były własnością różnych członków tego klanu. Wiele z przedmiotów znajdujących się w muzeum zostało zaklasyfikowanych jako ważne obiekty dziedzictwa kulturowego Japonii. Jeszcze ciekawsze jest to że w środku można zobaczyć rekonstrukcję tradycyjnego budynku, sceny teatralnej , pomieszczeń rezydencji daimyo (pan feudalny) czy słynnej złotej herbaciarni. Dodatkowo znajdują się tam też pomieszczenia z wystawami specjalnymi - w trakcie moich odwiedzin była to seria ukiyo-e (malarstwo/drzeworyt) przedstawiająca 100 pejzaży Edo.

Muzeum jest połączone z ciekawie zaprojektowanym ogrodem, który w połowie wygląda podobnie jak wiele innych tego typu obiektów - staw z karpiami koi, wokół którego biegnie starannie zaplanowana ścieżka z której można podziwiać kompozycje głazów i roślinności. Jednak druga część ogrodu jest pewnego rodzaju majstersztykiem - jest to sztuczny miniaturowy las. Przejście pomiędzy „łąką” a „lasem” jest bardzo dobrze zaprojektowane i daje poczucie, że to miejsce nie zostało zaprojektowane a jest naturalne. Wewnątrz zagajnika znajduje się nawet strumień oraz wodospad.

Niestety nie miałem zbyt dużo czasu aby zwiedzić pozostałą część miasta czego bardzo żałuję - obiekty do których chciałem się wybrać znajdowały się na drugim końcu miasta przy czym jeden z nich zamykał się o dość wczesnej godzinie. To jest chyba jedna z największych wad japońskich muzeów - większość z nich zamyka się pomiędzy godziną 16 a 18, przez co ciężko jest zobaczyć wszystko w ciągu jednego dnia. Jednak żeby nie marnować wieczoru, wybrałem się do pobliskiego kompleksu świątynnego, który z tego co mi było wiadome, jest otwarty całą dobę. Chociaż może nie do końca, ale o tym to za chwilę. Ponieważ pogoda była ładna - postanowiłem się przejść pieszo, co od mojego hotelu zajęło mi około godzinę. Kiedy już się znalazłem na miejscu, okazało się że moja decyzja o przejściu się o tak późnej porze nie była aż tak trafiona - kompleks był raczej słabo oświetlony, tak więc niewiele zobaczyłem, a moje ogólne wrażenie było takie że lepsze świątynie widziałem już choćby w Kyoto. W drodze powrotnej skorzystałem z metra i w niecałe trzydzieści minut (wliczając czas oczekiwania) byłem w hotelu.

Niestety mój pobyt w Nagoya był bardzo krótki, i następnego dnia nie mogłem zobaczyć innych interesujących miejsc w tym mieście. Na mojej liście rzeczy do zobaczenia wciąż się znajdowały takie atrakcje jak np: muzeum kolei (i pociągów shinkansen), fabryka i muzeum Toyoty oraz... Legoland. Na szczęście, to nie jest problem gdyż Nagoya jest blisko Tokyo (blisko w sensie czasu jazdy, bo na kilometry to całkiem sporo: 350 km)- dojazd pociągiem zajmuje około dwie i pół godziny. W zasadzie mój pierwszy pobyt w Nagoya wypadł w miarę pozytywnie. Mam wrażenie że moje początkowe odczucie o tym że turystów jest niewiele wziął się z tego że wielu z nich bardziej było zainteresowanych atrakcjami w innych częściach miasta (jestem pewien że Legoland był oblegany). Mam nadzieję że pojadę tam jeszcze raz, i wtedy, opowiem wam o pozostałych miejscach!